Rano w Urzędzie Skarbowym, w domu i znowu w Urzędzie Skarbowym. Ile mi to zabiera czasu. Stamtąd do Muzeum Narodowego na otwarcie wystawy zbiorów odebranych Potockim. Bardzo piękne tkaniny, koronki i pasy słuckie. Tak pięknej i obfitej kolekcji pasów nie posiadało dotąd chyba żadne muzeum w Polsce.
Potem obeszłam wszystkie dawne sale muzeum. Lorentz uruchomił już całe muzeum. Są wielkie niepowetowane braki, ale z jakąż radością wita się dawne wielkie znajome pozycje!
Warszawa, 26 listopada
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 1, 1945–1949, Warszawa 1996.
Po wyjściu z fabryki pojechałam kombinowanym tramwajem do Muzeum Narodowego, gdzie spotkałam się ze Stachnem i p. Czekanowskim. Na wystawie jest dużo dobrych rzeczy i sporo bohomazów. Widziałam dwa obrazy owego mówcy Mackiewicza, świetnie malowane w stylu realizmu z XIX wieku. Wnętrze lasu (zatytułowane... „Praca w lesie”) i wnętrze hali maszyn, gdzie światła i blaski, i cienie przepysznie rozłożone. Dużo dobrych wnętrz fabrycznych, dużo świetnych robotników i na obrazach, i w rzeźbie. Ale najlepszą chyba pozycją są dwa portrety: Kazury – pędzla Janowskiego i Kulczyńskiego – pędzla Michalaka. Kulczyński, w rektorskich aksamitach szytych złotem, jest znakomitym dziełem sztuki, pominąwszy nudną fizjonomię modela. Paryskim smaczkiem odcina się od reszty wystawy mała salka malarzy polskich z Francji, ale ten smaczek nie jest smakiem najlepszym, tylko farby bardzo dobrego gatunku. Najlepszą pozycją wystawy jest chyba sala grafiki. Tam prawie wszystko jest dobre, a dwa „kolejowe” rysunki Ewy Śliwińskiej (z cyklu „Praca na kolei”) – świetne.
Warszawa, 22 kwietnia
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 2, 1950–1954; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
W hallu Muzeum Narodowego aukcja obrazów i rycin na rzecz „Solidarności”. Nabywam blond walkirię, zagubioną pośród szybów naftowych, rur i manometrów. Ponieważ nie starcza mi pieniędzy, Marek Rostworowski, kierownik innego muzeum, pożycza mi tysiąc złotych i – ściskając mi ostentacyjnie rękę – podaje to do publicznej wiadomości. Rekordową cenę osiąga nie wyróżniający się bukiet kwiatów: trzydzieści sześć tysięcy złotych.
Kraków, 14 grudnia
Adrien le Bihan, Gniewne drzewo. Dziennik krakowski 1976–1986, Kraków 1995.